Wcześniej, czy później, ten dzień musiał nadejść. Już przy okazji tych przemyśleń zauważyłem, że z jednej strony zachwalając miniaturyzację związaną z systemem bezlusterkowym, z drugiej wybudowałem sobie szklarnię, w której miałem kilka praktycznie pokrywających się szkieł. No i nadszedł czas na porządki – oczywiście nie przypadkowo. Sony, po dość długiej przerwie w temacie szkieł E (czyli przystosowanych do aparatów APS-C), ogłosiło nowy obiektyw E 18-135 f/3.5-5.6 OSS charakteryzujący się całkiem dobrymi parametrami oraz przed wszystkim bardzo kompaktową konstrukcją. Czytając jego specyfikację oraz testy przedpremierowe postanowiłem działać. Pod młotek poszły 3 szkła z mojej szklarni: E 16-70 f/4 ZA OSS, E 18-105 f/4 PZ OSS oraz E 55-210 f/4.5-6.3 OSS. Pierwsze dwa dlatego, że w zasadzie pokrywały się zasięgiem a w dodatku 18-105 był dość pokaźnych rozmiarów. 55-210 w zasadzie nie używałem – był kanibalizowany przez znacznie większego ale i kilkukrotnie lepszego w każdym wymiarze FE 70-300 f/4.5-5.6 G OSS. Pojawienie się nowego szkła wpasowało się w mój pomysł na posiadanie uniwersalnego zoom’a podróżnego, który przy kompaktowych rozmiarach zapewni odpowiednią jakość. Oczywiście wszystko jest kompromisem – tutaj musiałem poświęcić zakres 16-18 (dość ważny choćby w górach) ale przecież mam E 10-18 f/4 OSS, który jest bardzo porządnym szerokim kątem. Wprawne oko zauważy również, że poświęciłem stałe światło jakie oferował zarówno Zeiss i Sony 18-105, tym nie mniej z doświadczenia oraz analizy obecnych zdjęć wnioskuję, że przesłony poniżej 7.1 używam sporadycznie, tak więc nie jest to poważnym problemem.

Tak więc mój pomysł polegał na ograniczeniu szklarni do zestawu podróżnego (może nie w rozumieniu całej podróży, co poszczególnych wypraw) składającego się z E 10-18 oraz E 18-135 oraz szkieł „specjalnego zastosowania”, które mogę brać jeżeli będę wiedział, że się przydadzą, czyli: E 35 f/1.8, FE 85/f.18 i FE 70-300 f/4.5-5.6. Zabieg ten pozwolił mi wrócić do korzeni decyzji związanych z systemem bezlusterkowym – czyli kompaktowości. Zestaw podróżny obecnie naprawdę zabiera minimalną ilość miejsca w plecaku, a cały zestaw szkieł wchodzi w całości do plecaka, również tego mniejszego.

Sony E 18-135 f/3.5-5.6 OSS

Na koniec nie obędzie się bez mini recenzji nowego szkła, skoro właśnie trafiło do moich rąk. Muszę powiedzieć, że początkowy efekt „wow” jest potężny – a to przede wszystkim ze względu na rozmiary tego obiektywu. Jest naprawdę kompaktowy. Na pierwszy rzut oka nie specjalnie różni się od Zeiss’a 16-70, który uważałem za bardzo, ale to bardzo poręczny. To szkło od niego tylko nieco większe ale za to bardzo dobrze wyważone i wraz z A6500 doskonale trzyma się w ręce. Dodatkowo w trakcie zoomowania powiększa się w zasadzie tylko symbolicznie, zupełnie nie zmieniając tego wyważenia. Pomimo użycia do konstrukcji twardego plastiku polikarbonowego bagnet pozostał metalowy, co zapewnia zdecydowanie lepsze dopasowanie i wytrzymałość.

Choć zawsze jest tak, że jak się ma nowe szkło to pogoda jest taka, że nie chce się nawet nosa wystawić z domu – zrobiłem już trochę wstępnych testów i muszę powiedzieć, że tym razem Sony zdało się spełnić swoje obietnice dotyczące jakości. Nie da się ukryć, że miałem tu pewne obawy – w końcu zoom o krotności 7,5 to już dość dużo. Tym nie mniej, wygląda na to, że jest bardzo (naprawdę bardzo) dobrze. Oczywiście pewnie niebawem pojawią się testy robione profesjonalnie podające dokładne wykresy MTF, tym nie mniej na moje oko szkło to dorównuje ostrością Zeissowi 16-70 i 18-105 (które pod tym względem były bardzo podobne) a odwzorowanie koloru oraz mikrokontrast wydają się być na bardzo dobrym poziomie. Niestety w Adobe Lightroom nie ma jeszcze profilu do tego obiektywu tak więc z jakimiś pokazowymi zdjęciami trzeba trochę poczekać. Oczywiście, zgodnie z oczekiwaniami, szkło to posiada dość duże dystorsje (szczególnie na szerokim końcu) – tym nie mniej aparat sam je koryguje w JPG, a w wypadku obróbki RAW skoryguje je Lightroom, gdy tylko uzyska odpowiedni profil.

Postaram się aktualizować ten wpis gdy tylko będę mógł pokazać zdjęcia wykonane w lepszych warunkach i obrobione z odpowiednim profilem.

Aktualizacja 13.02. Jako, że w LR 7.2 znalazł się profil dla tego obiektywu galerię odświeżyłem wersjami z korekcją geometrii oraz winietowania.

Szczególnie szybki spacer (a w zasadzie dwa) po Krakowie pokazały to czego się spodziewałem – kombinacja rozmiaru do parametrów optycznych wypada naprawdę bardzo dobrze. Czułem się w zasadzie tak jak bym chodził z 16-70 (z którym chodzić uwielbiałem) – szczególnie, że nie lubię chować aparatu do plecaka. 18-135 jest na tyle nieduży, że jeszcze nie przeszkadza (czego nie można było powiedzieć o 18-105). Zakres jak na moje potrzeby bardzo w porządku (i tak – szkoda, że nie 16 na szerokim końcu).

2 odpowiedzi na “Wietrzenie szklarni”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *