Poza brakiem lustra, EVF czyli elektroniczny wizjer, to chyba najważniejsza rzecz jaką bezlusterkowce różnią się od lustrzanek. Dość długo zbierałem się na ten krótki tekst, jednakże ostatni kontakt z lustrzanką kolegi zadziałał jak wyzwalacz. Okazuje się, że dopiero dłuższe obcowanie z EVF-em i po takim czasie próba użycia klasycznego wizjera optycznego pozwala uzmysłowić sobie jak poważna jest to różnica – sięgająca znacznie dalej niż sposób powstawania obrazu w takim wizjerze.

Ale po kolei – po pierwsze: LiveView. Elektroniczny wizjer daje nam tą fenomenalną możliwość zobaczenia ekspozycji naszego zdjęcia na żywo. Nie musimy ufać temu, że układ pomiaru światła lub nasza intuicja (jeżeli jesteśmy z tych, którzy światłomierz mają w oku) zrobi odpowiednią robotę – po prostu cały czas widzimy jak będzie wyglądać nasze zdjęcie. Jeżeli dodamy do tego możliwość włączenia na żywo wyświetlania obszarów prześwietlonych, niedoświetlonych i histogramu możemy od razu, bez konieczności prób i błędów zrobić poprawnie (a przede wszystkim zgodnie z założeniami) naświetloną klatkę. Jest to w zasadzie jedyna możliwość stosowania technik ETTR lub pełnej saturacji RAW w wypadku zdjęć, których nie będzie można powtórzyć (obiekty w ruchu itp). Nie do przecenienia jest również to, ze taki wizjer działa również w nocy i jest w stanie pokazać nam jasny obraz wtedy kiedy wizjer optyczny pokazał by wysokiej jakości ciemność.

Po drugie: ilość informacji. Choć wizjery optyczne wyposażone są w elementy nakładkowe pokazujące pewne elementy – to nie ma tutaj porównania do EVF. W tym drugim możemy zobaczyć praktycznie wszystkie informacje jakie nas interesują (łącznie z możliwością ich całkowitego wyłączenia) – w dodatku w wielu możliwych układach i kombinacjach, które możemy konfigurować. A więc poza parametrami ekspozycji możemy zobaczyć pojemność bufora, poziomicę, stan baterii, pozycję geograficzną, przeróżne tryby pracy i wiele innych – ale przede wszystkim samą ekspozycję, o czym już napisałem.

Po trzecie jakość. Jakość – tutaj nie ma co dyskutować. Choć ostatnie wizjery EVF wykonane w technologii OLED o rozdzielczościach 5mpx dają na prawdę fantastyczny obraz – wizjer optyczny pewnie zawsze (dopóki EVF nie osiągnie granicy rozdzielczości ludzkiego oka) będzie dawał obraz lepszej jakości. Tyle i tylko tyle – bo można się zastanowić, czy do tego ten wizjer ma służyć. Jakość ma dawać matryca a przy ograniczeniach naszego oka okazuje się, że jakość wizjera optycznego posiada wiele ograniczeń.

Zapewne brzmi to banalnie, ale zapewniam, że po dłuższym czasie pracy przy pomocy wizjera elektronicznego (oczywiście odpowiedniej jakości) styczność z wizjerem optycznym jest swoistym szokiem – i bynajmniej nie pozytywnym.

Jedna odpowiedź do “Dlaczego EVF”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *