Pomimo, że nie wrzuciłem jeszcze ostatniej części fotorelacji z wakacyjnej wyprawy to postanowiłem zrobić krótkie podsumowanie tejże z punktu widzenia sprzętu – tak już tradycyjnie, stąd temat wpisu. Oczywiście w tym roku zasadniczą (choć jak się za chwilę okaże bardzo marginalną) zmianą było to, że poza sprzętem fotograficznym (o tym później) wziąłem ze sobą drona – Mavic Air’a.

Dron
No właśnie… na próżno szukać w fotograficznych relacjach zdjęć z drona. I taka też jest prawda – pomimo, że Mavic przejechał i przeszedł w moim plecaku w sumie kilka tysięcy kilometrów – ani razu go nie użyłem. Dlaczego?… Po pierwsze logistyka. Oczywiście Mavic Air jest fantastyczny w ten sposób, że mieści się w plecaku obok aparatu i rzeczywiście można go wziąć wszędzie. Problem polega jednak na tym, że żeby zrobić jakieś zdjęcie (nie mówię już o filmie) trzeba jednak go wypakować z plecaka, rozłożyć, podłączyć telefon do kontrolera, znaleźć dogodne miejsce do startu, upewnić się, że można wystartować a potem jeszcze nie wzbudzić sensacji w najbliższej okolicy. Po drugie – taki a nie inny sposób podróżowania. Wcześniej wymienione fakty oraz tryb podróży spowodowały, że po prostu nie miałem na takie akcje czasu. To jednak nie aparat, który masz w ręku i gdy widzisz coś ciekawego po prostu robisz zdjęcie… Oczywiście zdaję sobie sprawę, że straciłem wiele spektakularnych widoków. I nie chodzi tu o Alpy – bo tam w sumie i tak jest się wysoko, więc dron nie specjalnie pomoże, ale Sardynia czy Korsyka – na pewno dało się. Problem jest taki, że trzeba było sobie to zaplanować, poświęcić czas na wybranie miejsca itp. Jak już pisałem – nie pasowało to do mojego stylu „ciągle w drodze”. Oczywiście, że żałuję, ale coż – pewnych rzeczy nie da się po prostu przewidzieć.

Myślę sobie, że jednak model – wyprawa w konkretne miejsce z dronem – jest znacząco lepszy i do takich celów będe Mavic’a dalej używał. Co prawda w takim zastosowaniu nie jest już tak bardzo ważna kompaktowość, więc taki, właśnie ogłoszony Mavic 2 Pro byłby bardzo łakomym kąskiem.

Sony – pakiet podróżny
Ze względu na wywietrzoną szklarnię oraz Mavic’a w plecaku musiałem zdecydować się na mniejszy pakiet. Oczywiście poza A6500 w plecaku znalazło się miejsce na SEL 18-135 f/3.5-5.6 oraz SEL 10-18 f/4. No i to był absolutnie wybór perfekcyjny. 18-135 po raz kolejny (a w zasadzie po raz pierwszy w takim zakresie) sprawdził się fenomenalnie jako uniwersalny zoom. Zakres jest doskonały, w zasadzie każdy rozsądny kadr nie wymaga potem jakiegoś większego cropowania czy manewrów w obróbce. W górach doskonale wszystko dopełnił 10-18, bo wiadomo co szeroki kąt to szeroki kąt. Nie mam też większych uwag co do jakości 18-135, może nie jest to obiektyw o jakości stałki czy szkieł z półki „G Master” – ale na prawdę daje radę. Oczywiście przy najszerszych kątach narożniki potrafią już być nieco mydlane, ale też przy takim zakresie zoom’a to jest sprawa zupełnie normalna. Dodatkowo dokupiłem sobie do niego filtr szary o zmiennej przepustowości – dzięki temu udało się zrobić kilka fajnych kadrów w Bastii oraz w Monachium (no wiadomo, jak jest woda to fajnie jest ją trochę rozmyć). Nie musze dodawać, że wszystko wraz z dronem było spakowane w Lowepro Trek Flipside 350AW, który sprawdził się fantastycznie – zarówno w trakcie trekkingu w górach jak i podróży po miastach.

„Drobna” aktualizacja: Zecydowałem się na przeniesienie na pełną klatkę, tak więc następna relacja z podróży dotyczyć będzie już zupełnie innego sprzętu….

ETTR, Isoless – w praktyce
W trakcie tych wakacji miałem możliwość przetrenowania technik które teoretycznie opracowałem i opisałem w kilku wpisach. Przede wszystkim wszystkie zdjęcia starałem się robić techniką ETTR używając wyłącznie dwóch bazowych ISO mojego aparatu – czyli 100 i 400. Wszystkie inne parametry uzyskiwałem w post-procesie, zakładając, że wykorzystuję matrycę w sposób optymalizujący zakres dynamiczny oraz poziom szumów. No i się opłaciło – ze technicznej wartości zdjęć jestem bardzo zadowolony. Do tego zdecydowałem się na obróbkę przy pomocy nowych profili dostarczanych przez Adobe (Adobe Color i Adobe Landscape) w Lightroomie Classic CC.

Zapraszam oczywiście do obejrzenia galerii oraz przeczytania sprawozdania z samej wyprawy: Powrót do Zermatt, Z Rzymu na Sardynię i Korsykę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *