Trzeciego dnia pobytu w Bieszczadach pogoda była taka, że po prostu nie dało się iść w góry – to znaczy dało się, ale trzeba by było być hardcorowcem – a ja nie jestem. Wybrałem się więc nad Solinę, po raz kolejny przejść się zaporą. Postanowiłem też odwiedzić znajdująca się kilka kilometrów dalej – mniejszą zaporę Myczkowce, o której turyści wizytujący Solinę często po prostu nie widzą, a szkoda, bo to obiekt bardzo ciekawy. Jest to zapora ziemna z betonowymi jazami przelewowymi oraz niewielkim obiektem energetycznym. Choć w samych Bieszczadach cały dzień lało jak z cebra to nad Soliną pogoda (może poza wiatrem) była całkiem znośna – udało się zrobić trochę zdjęć.
pawel.online
Paweł Guraj w sieci