Czy zastanawialiście się kiedyś po co producenci sprzętu foto tracą zapewne ciężką kasę na produkcję swoich wywoływarek RAW? Ja kiedyś próbowałem i nie bardzo doszedłem do jakiegokolwiek rozsądnego wniosku poza takim, że warto wraz z puszką dostarczyć coś darmowego co łyknie wyplutego RAW’a i zrobi z niego JPG’a identycznego z tym co zrobiła by dana puszka. I to chyba koniec. U wszystkich producentów jest mniej więcej tak samo – więc skupię się na Sony.

Jakiś czas temu Sony postanowiło odświeżyć swoje firmowe oprogramowanie do obróbki RAW i jednocześnie pod tą samą nazwą wypuścić nową aplikację mobliną, która ma stanowić „jedność” z produktem desktopowym. Jak się można było domyśleć porażka nastąpiła na obu frontach. Desktopowa wersja Imaging Edge nie nadaje się w zasadzie do niczego. Nie dość, że interfejs jest toporny to szybkością pracy mogła by konkurować z najwolniejszymi na Zimie żółwiami. Oczywiście w głowach programistów Sony dalej nie zaświeciła lampka mówiąca o tym, że procesory potrafią mieć kilka rdzeni. Jedyna rzecz do jakiej można tego używać to do klejenia RAWów zrobionych w trybie pixel-shift, choć jest już produkt open-source, który robi to też lepiej (sic!).

Imaging Edge Mobile to oddzielna historia. Miał być to hucznie ogłoszony następca Playmemories Mobile – a okazało się, że w zasadzie zmieniła się tylko ikona. W dalszym ciągu nie można przesyłać RAWów, w trybie zdalnego sterowania nie działa touch-focus w puszkach 3-ciej generacji. Ale mniejsza o to, i tak tego nie używałem. Jedyną funkcją PlayMemories Mobile jaką intensywnie używałem było tagowanie GPS zdjęć na żywo. Funkcjonalność bardzo fajna – o ile działa. W PMM nie działała dobrze – to znaczy praktycznie po każdym włączeniu aparatu to czy link GPS się podniesie czy nie było czystą loterią. Pomagało zabicie aplikacji i jej ponowne uruchomienie (ponoć na Androidzie to działało lepiej – no ale ja się Androida nie dotknę). Nie trudno sobie wyobrazić jakie to upierdliwe na przykład w trakcie wyprawy w góry. Miałem ogromną nadzieję, że w Imaging Edge Mobile jakoś to poprawili. Testy w trakcie łażenia po Amsterdamie i okolicach pokazały, że jest pewna poprawa. Oczywiście uruchomienie funkcjonalności wymaga restartu apki, ale potem, przez cały dzień aparat wydaje się łączyć bez większych problemów i to za każdym razem. Trudno mi już teraz ostatecznie ocenić to, czy rzeczywiście coś się zmieniło – no ale nadzieja jest nadal.

Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach – kiedy na rynku desktopowym królują Ligtroom, Affinity, C1 (który posiada specjalną darmową wersję dla Sony) i tym podobne inwestowanie w własne desktopowe wywoływarki to strata kasy. Zdecydowanie warto poświęcić więcej wysiłku w zrobienie porządnych aplikacji mobilnych do obsługi aparatu. Tutaj Sony zostaje w ogonie – zarówno Canon, Nikon i Olympus mają aplikacje dające większe możliwości i na pewno lepszą używalność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *