W tym roku wiosenny wyjazd do Amsterdamu wypadł pod koniec marca. Co prawda w samym Amsterdamie wiosny jeszcze specjalnie nie widać – jednakże tym razem postanowiłem jej poszukać gdzie indziej. Od dawna chciałem wybrać się na teren jednego z polderów, które powstały na dnie osuszonych jezior. Wybór padł na jeden z nowszych i największy polder na terenie Holandii – oddalony kilkadziesiąt kilometrów od stolicy Fevoland. Wcześniej doczytałem, że na części terenu polderu powstał „park” dla dzikich zwierząt – w ramach nie specjalnie udanej próby przeniesienia dzikiej zwierzyny na zabrane wodzie tereny. Pojechałem więc lokalnym Sprinterem NS do Almere Oostvaarders skąd po pół godzinnym spacerku byłem na miejscu. Teren samego rezerwatu nie jest dostępny – w dalszym ciągu ogrodzony jest płotem ale powstało kilka miejsc widokowych, z których można go podziwiać. W samym parku przy Almere można też podziwiać proces tworzenia uprawialnej ziemi na terenie polderu. Muszę przyznać, że klimat jest tam dość kosmiczny – ogromny, nieskończenie płaski teren – w dodatku kompletnie dziki z majaczącymi gdzieś na horyzoncie stadami zwierząt. Wszystko urozmaicają martwe konary drzew. Byłem pod wrażeniem, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę to, że całość terenu znajduje się na dnie jeziora – w dalszym ciągu kilka metrów poniżej poziomu morza.
Postanowiłem też wrzucić jedno zdjęcie z samego Almere, które absolutnie nie zrobiło na mnie wrażenia. Średnio ładne miasto zbudowane przy linijce. Jednak wolę miasta, po których widać historię… A tutaj ląd i miasto które powstało niecałe 50 lat temu…
Zapraszam też do wpisu Pobudka w Amsterdamie
Jedna odpowiedź do “Oostvaardersplassen”