Plan wybrania się w Dolomity, które znałem tylko z kilku przejazdów pociągiem i samochodem, kręcił mi się w głowie już od dość dawna. Magnetyzm Alp oraz coroczna chęć powrotu do magicznego Zermatt plany te ciągle odkładała na „później”. W tym roku jednak się udało – ze względu na okoliczności te wakacje miały być trochę krótsze, tak więc postanowiłem darować sobie Alpy szwajcarskie i w końcu odwiedzić Dolimity. Nie da się ukryć, że trochę bałem się tego spotkania – zakochany w Zermatt miałem wrażenie, że nie będzie „wow” i pewnie trochę będe żałował. W związku z tym, że miałem tylko cztery dni na zrealizowanie spotkania postanowiłem, za tym pierwszym razem, skupić sie wyłącznie na trasach hikingowych i spróbować odwiedzić te najciekawsze miejsca w Dolomitach – polecane na blogach i przewodnikach. Z premetydacją w tym roku zrezygnoeałem z via ferrat – wszakże czas by na nie i tak nie pozwolił. Na miejse wypadowe wybrałem Cortinę d’Ampezzo – to właśnie z tej miejscowości w granicy maksymalnie godziny jazdy samochodem znajdowały się wybrane główne atrakcje. Bardzo szybko okazało się, że moje obawy co do zawodu były zupełnie bezpodstawne. Dolomity są absolutnie piękne – dzięki swojej budowie geologicznej, choć niższe od szwajcarskich Alp, prezentują znacznie więcej spektakularnych widoków, pionowych ścian, kominów czy głębokich dolin – a wszystko to w towarzystiwe bardzo różnorodnej roślinności. Tak więc, aby nie przedłużać – zapraszam do realacji z Dolomitów.


Tre Cime di Lavaredo

Na pierwszy dzień wybrałem klasykę tematu – a więc trzy „wieże” zwane Tre Cime di Lavaredo. Pomimo drobnych problemów z dotarciem na miejscie (zamknięcie drogi związane z uszkodzeniami wyrządzonymi przez nocną burzę) dość szybko dotarłem do schroniska Rifugio Auronzo, skąd odbyłem klasyczną pętelkę przez Rifugio Lavaredo i Rifugio Locatelli. Pomiędzy dwoma ostatnimy wybrałem nieco trudniejszą ale zapewniającą lepsze widoki trasę wiodącą skrajem rumowiska pod Monte Paterno.


Seceda

Drugiego dnia postanowiłem wybrać się do jednego z bardziej znanych miejsc w Dolomitach – na grań Seceda – czyli dość łagodnej łąki kończącej się spektakularnymi urwiskami. Po mniej więcej póltoragodzinej trasie samochodem z Cortiny (z resztą przepięknej) na górę wjechałem kolejką linową z miejscowości Utrijëi a po przejściu częscią grani oraz kilkoma lokalnymi szlakami zjechałem wagonikami Col Raiser do Santa Christinga Valgerdena. Miejsce nie zawiodło – rzeczywiście Seceda zapewnia widoki dosłownie zapierające dech w piersiach.


Lago Sorapis przez Forcella Cadin

Po dniu przerwy spowodowanej pogodą (który to poświęciłem na bardzo miłą wyprawę nad jeden z większych wodospadów w Dolomitach) postanowiłem wybrać się nad znane z niesamowitego koloru wody jezioro Sorapis. Jednakże, żeby nie było prosto, postanowiłem przejść tam ze szczytu Monte Faloria przez przełącz Forcella Cadin. Na Falorię wjechałem kolejką z Cortiny i tam rozpocząłem wędrówkę. Trasa okazała się całkiem trudna – w dużej części po śliskim i zlodowaciałym śniegu a także obfitująca w „ekspozycje” – jednej nawet się trochę bałem. Trudy zostały wynagrodzone pięknymi widokami z samej trasy a także, rzeczywiście niesamowitym, kolorem wody w jeziorku Sorapis. Powrót z jeziorka do przełęczy Tre Croci okazał się znacznie ciekawszy niż się spodziewałem, oraz na co wskazywała by ilość ludzi nad samym jeziorkiem. Trasa nie jest bardzo trudna, ale również obfituje w widoki oraz ekspozycje.


Tak jak już pisałem – Dolomity bardzo mi się spodobały. Ich specyfika geologiczna czyni je absolutnie wyjątkowymi na tle innych krajobrazów alpejskich. Już wiem, że tam wrócę i to na dłużej. Te cztery dni jedynie otworzyły puszkę pęłną następnych planów.

Jedna odpowiedź do “Cztery dni z Dolomitami”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *