Jak co jesieni – sprawy zawodowe zaprowadziły mnie do Amsterdamu, gdzie jak zwykle zaplanowałem też trochę czasu „dla siebie”. W zasadzie już na tydzień przed wyjazdem wiedziałem, że tym razem pogoda nie będzie sprzymierzeńcem – miało w zasadzie cały tydzień lać. Dlatego też już pierwszego dnia, w zasadzie z lotniska pojechałem do Kinderdijk – miał być to najładniejszy dzień. W zasadzie potem – zgodnie z prognozami nie zamierzałem już wyjmować aparatu… No ale, po pierwsze okazało się, że pogoda wcale nie była taka zła jakiej się spodziewałem. A po drugie taki mokry Amsterdam oraz okolice ma też urok. Tym razem wybrałem się Sprinterem (niecałe 30 minut podróży) do Zandvoort – najbliższego Amsterdamowi „kurortu” nad Morzem Północnym – miejsce to wywołało we mnie bardzo mieszane uczucia – z jednej strony piękne szerokie plaże, z drugiej strony sama zabudowa nieco chyba już nadszarpnięta zębem czasu – daleko mu do świetności tego co widziałem w Hadze.

Zapraszam więc na zdjęcia (a zainteresowanych na nieco technikaliów pod nimi)

Trochę nowości w technice związanych z A7R IV

Wraz z A7R IV postanowiłem wprowadzić trochę zmian technice robienia zdjęć. O tym, że Real Time Tracking AF jest w zasadzie jedynym trybem AF jakiego używam – już pisałem, jednakże w trakcie tego wyjazdu (oraz wizyty w Bieszczadach) doszlifowałem tą technikę. Co ciekawe spowodowało to, że praktycznie przestałem używać presetów konfiguracji – M1-M3, bo w zasadzie różniły się one właśnie trybem AF. Obecnie 99% zdjęć wykonuję na AF-C oraz Flexible Expandable Spot w trybie Tracking.
Kolejna ważna zmiana to – silent shutter. Nie spodziewałem się, że kiedyś tak postąpię – jednakże w A7R IV jego używanie praktycznie nie przynosi już żadnych „strat” (bez kompresji RAW dostajemy pełne 14 bitów) – oczywiście jeżeli chodzi o fotografię typu krajobrazowego czy ulicznego – gdzie mamy do czynienia z dość statyczną sceną (trzeba pamiętać, że a A7R IV scan time to dalej okolice 1/10 sek). Dlatego też do spottingu i pociągów w dalszym ciągu będę używał migawki mechanicznej (a dokładnie rzecz biorąc to EFCS). Pomijając fakt, że użycie pełnej elektronicznej migawki ogranicza zużycie tej mechanicznej – to dodatkowo w A7R IV zapewnia również minimalizację wstrząsów związanych z pracą migawki (przy tak gęstej matrycy nawet minimalne drgania związane z przemieszczaniem się samej kurtyny migawki mogą już wpływać na ostrość). Oczywiście przyzwyczajenie się do faktu, że nie „klika” jest na początku problematyczne – to jednak dość szybko zupełnie o tym zapomniałem. Przy okazji robiąc zdjęcia znajomym – można trochę bardziej wziąć ich z zaskoczenia 😉

Chyba nikt już nie ma wątpliwości, że świat lustrzanek odchodzi do lamusa. Skłonny jestem stwierdzić, że świat mechanicznej migawki również powoli się kończy. Oczywiście jej definitywnym końcem będzie matryca CMOS wyposażona w global shutter – na razie technologia na to jeszcze nie pozwala jednakże myślę, że przełom jest tuż za drzwiami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *