Koniec października to jak zwykle w moim kalendarzu obowiązkowy wyjazd w Bieszczady. Nie inaczej było w tym roku. Kolejny raz udało mi się trafić na apogeum kolorów a na dodatek wydarzyła się chyba najlepsza pogoda ze wszystkich dotychczasowych wyjazdów. Słońce towarzyszyło mi niemalże każdego dnia a cały wyjazd został domknięty fantastyczną imprezą na kolejce BKL – relacja już wkrótce.
Wielka i Mała Rawka
Krótka wyprawa na Wielką i Małą Rawkę z Przełęczy Wyżnej. To dobra wycieczka na pierwszy i dzień i możliwość lekkiej aklimatyzacji oraz przyzwyczajenia nóg.
Jeziorka Duszatyńskie
W jedyny dzień z padającym deszczem (a w zasadzie to mżawką) zdecydowałem się wybrać nad Jeziorka Duszatyńskie. Jeziorka te są ciekawostką geologiczna – powstały na początku XX wieku kiedy to osunęło się zachodnie zboczy góry Chryszczatej. Jest to do dziś niej większe osuwisko w Karpatach.
Bukowe Berdo, Tarnica i Szeroki Wierch
To moja sztandarowa trasa. Choć znam ją już w zasadzie jak własną kieszeń to za każdym razem sprawia mi bardzo dużo przyjemności. Tym razem postanowiłem ominąć Halicz i Rozsypaniec – ze względu na uwarunkowania czasowe musiał bym wracać przez Wołosate albo przez Szeroki Wierku już po zmroku. Tego dnia, najlepsze warunki pogodowe zapewniły piękne i klimatyczne zdjęcia.
Połonina Wetlińska i Smerek
Na pożegnanie – trasa z Przełączy Wyżnej na Połoninę Wetlińską, Chatkę Puchata a potem przez Przełęcz Orłowicza na Smerek i powrotem do Wetliny.