Na to wydarzenie szykowałem się już od dłuższego czasu – wszakże szykowała się jedna z ważniejszych imprez kolejowych w tym roku. „Fiat” czyli jedna z dwóch ostatnich czynnych lokomotyw SU45 miał prowadzić kilka pociągów przez piękne szlaki Kaszub. Co prawda najpierw docierały informacje o trasie z Gdyni do Zduńskiej Woli jednakże później okazało się, że projekt będzie trwał 4 dni i tras będzie znacznie więcej. Tak więc zabookowałem sobie hotel w Gdańsku i ruszyłem w trasę.

We wszystich galeriach – klikając na ikonę mapki na zdjęciu można zobaczć gdzie zostało wykonane.

Dzień 1: Kutno -Gdańsk

Tego dnia pciąg postanowiłem gonić na ocinku Sierpc – Czarna Woda. Choć tempo było zabójcze to udało zrobić się większośc z zaplanowanych kadrów – w szczególności w pięknych Borach Tucholskich oraz na Ostbahnie.

Dzień 2: Gdańsk – Kartuzy – Kokoszki

Tego dnia Fiat odpoczywał a na szlaku z Gdańska do Kartuz i Kokoszek można było złapać bardzo ładną klasyczną stonkę ze składem historycznych wagonów. Dla mnie był to dzień trudny – nieznajomość terenu trochę przeszkadzała w doborze odpowiednich kadrów – i jak potem się okzała kilka ciekawych miejsc po prostu przegapiłem.

Dzień 3: Do Bąka i na Hel

To zdecydowanie najmniej udany (dla mnie) dzień. Najpierw gonitwa za Fiatem do Bąka – gdzie udało zrobić mi się w zasadzie 3 zdjęcia a następnie jazda na Hel. Niestety długi weekend spowodował, że dotarcie tam wymagało stania w kilkugodiznnych korach a następnie na samym Półwyspie trudno było znaleźć miejsce żeby wsadzić zapałkę – nie mówiąc o zaparkowaniu samochodu. Ten wyjazd mogłem sobie darować – zdecydowanie było to miejsce dla fotografujących z dronów niźli z „ręki”.

Dzień 4: Magistrala, czyli z Gdańska do Łodzi po węglówce

O tym pociągu było wiadomo już znacznie wcześniej niźli o pozostałych – bo to on miał na początku byc jedynym przejazdem Fiata. Później plany się zminiły, jednakże ten przejazd miał być wisienką na torcie dla fotografujących. Na przejazd dostępne były pakiety fotograficzne dla „goniących”. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Przejazd został tak zaplanowany, że dogonienie składu samochodem graniczyło z cudem – niestety trzeba było bardzo wiele „fotosotopów” pominąć i tak na prawdę łapać skład tylko 2 lub 3 (zależnie od szcześcia) miejscach. Mnie udało się zrobić kilka zdjęć – za Somonimem, w Lipowej Tucholskiej, w drodze i w samym Wierzchucinie, gdzie postanowiłem zakończyć ten czterodniowy wypad. Choć mogło być tu lepiej, klimat stacji na starej węglówce jest fantastyczny.

Podsumowanie i o Turkolu słów kilka

Kiedy wczoraj po zakończeniu imprez przez internet przelała się fala „hejtu” związana z organizacją ostatniego dnia można było odnieść wrażenie, że nastąpiła jakaś katastrofa. Rzeczywiście pociąg dla fotoamatorów został tak zaplanowany, że praktycznie nie dało się skorzystać z większości wyznaczonych „fotostopów” – po prostu nie dało się pociągu dogonić samochodem. W moim wypadku po zrobieniu zdjęcia pod Somonimem musiałem pędzić jak szalony aż do Lipowej Tucholskiej, gdzie skład złapałem w ostatniej chili – jeżeli skorzystał bym z któregoś z fotostopów na tym odcinku – nie dał bym już rady dogonić pociagu w żadnym miejscu. Po rozmowie telefonicznej z przedstwicielem Turkolu – okazało się, że problem polegał na zupełnie innym rozumieniu istoty takiego pociągu przez ogranizatora jak i tych goniących. Jest rzeczą oczywistą, że goniąchcy chcieli skorzystać z możliwie jak największej ilości fotosotopów a nie tylko nielicznych wybranych – co miał im umożliwić otrzymany rozkład – a tak właśnie rozumiał to organizator (oczywiście również ograniczony wieloma czynnikami – nie wszystkimi zależnymi od niego). Wyszło jak wyszło, miejmy nadzieję, że wszyscy wyciągną z tego odpowiednie wnioski.

Jednakże, ten ostatni dzień, nie może przekreślić tego jak fantastyczna była to impereza. Fiat sprawił się doskonale, okazało się, że jest w dobrym stanie technicznym, nie było żadnych problemów – tak więc choć z odrobiną dziegdziu, dla mnie była to absolutnie niezapomniana przygoda. Miło było również w ciągu tych czterech dni spotkać wielu znajomych – normalnie widywanych tylko „wirtualnie”.

2 odpowiedzi na “Fiatem po Kaszubach”

  1. „Zdecydowanie było to miejsce dla fotografujących z dronów niźli z „ręki”” – no właśnie półwysep helski tego dnia był miejscem wybitnie nie dla droniarzy. Od 13 do 17 (a więc w czasie przejazdu 3 z 4 pociągów Turkolu na odcinku Władysławowo – Hel) była bowiem aktywna strefa TSA (w związku z ćwiczeniami wojskowymi Dragon 2021), co oznaczało całkowity zakaz lotów dronami. Można było jedynie próbować łapać powrotny kurs z Helu do Gdańska, ale wówczas bez szans na więcej niż jedno miejsce, bo korek na wjeździe do Władysławowa był całkiem spory już ok. 17. Z żalem musiałem zrezygnować z ujęcia z drona w Chałupach, aby mieć okazję do filmowania w Swarzewie.

  2. Przepiękna relacja! Wracam powoli do hobby i tak sobie przysiadłem, w sumie już któryś raz tutaj 🙂 Ciśniesz z piąty soki smaczne!

Skomentuj Adam Robaczewski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *