Aktualizacja 09.2021:
W związku z tym, że w plecaku popsuł mi się suwak zgłosiłem się do Peak Design aby zrealizować dożywotnią gwarancję. Okazało się, że została ona zrealizowana bardzo sprawnie i po kilku dniach stałem się posiadaczem nowego Everyday Backpack – tym razem już w wersji 2, która zaiera wiele ulepszeń. Napiszą o tym coś wkrótce.
W tym roku nie będzie wpisu z serii „Sony na wakacjach” – bo choć ten wyjazd był pierwszym wakacyjnym z pełną klatką czyli A7R3, to jednakże podróżniczo ta puszka zadebiutowała na jesiennym wypadzie do USA. Jednakże tym właśnie wyjeździe a przed wyjazdem wakacyjnym ponownie stanąłem przed dylematem związanym z plecakiem. Mój mały plecaczek w wypadku A7R3 z osprzętem po prostu stał się za mały a mój LowePro Trek 350 z kolei nie spełniał wszystkich wymogów… No właśnie, zacznijmy od wymogów. Nowemu plecakowi postawiłem dość wysoko poprzeczkę. Przede wszystkim nie chciałem plecaka stricte fotograficznego – a to dlatego, że wypady stricte fotograficzne zdarzają mi się coraz rzadziej. Plecak miał być uniwersalny – to znaczy miał się do niego (w zależności od konfiguracji) zmieścić cały mój sprzęt a więc: A7R3, FE24-105, FE85 i FE100-400, co przy rozmiarze tego ostatniego było już pewnym wyzwaniem. Do tego w konfiguracji alternatywnej do plecaka miał wejść tylko A7R3 i 24-105 a poza nim trochę ubrań lub innych rzeczy potrzebnych na powiedzmy 2-3 dniowy wyjazd. Żeby było jeszcze ciekawiej do plecaka musiał niezależnie od konfiguracji wejść MacBook Pro 15″ 16″ oraz iPad Pro 11″. Oczywiście plecak nie miał przy okazji być kolubryną spod Częstochowy 😉 Tak wiem… na pierwszy rzut oka nie ma takiego plecaka – właśnie w takim stanie świadomości żyłem dość długo, aż dość przypadkowo wpadłem na recenzję plecaka Peak Design Everyday Backpack. Firmę Peak Design, znałem ze stosowanej już od dawna fantastycznej „smyczy” do aparatu PD Leash. Na początku cena plecaka przyprawiła mnie najpierw o lekki uśmiech ale wraz z oglądanymi kolejnymi recenzjami uśmiech ten zmieniał się w lekką zadumę (w końcu to jednak miało być spore obciążenie budżetowe jak na plecak). Po jakimś dwóch czy trzech tygodniach myślenia zdecydowałem się na zamówienie wersji 20-to litrowej w kolorze szarym.
Mogę powiedzieć tylko jedno – każde słowo zachwytu jakie usłyszałem lub przeczytałem w recenzjach tego plecaka to prawda i mogę się podpisać pod nim wszystkimi rękami 😉 Po pierwsze plecak jest fantastycznie wykonany – od samego materiału po każdy suwak, detal, zapinkę czy element wykończenia. Po drugie – każdy element tego plecaka jest doskonale przemyślany i zaprojektowany w konkretnym celu. Dla mnie rzeczą przełomową są doskonale znane z innych plecaków przegródki – jednakże w wykonaniu Peak Design są one składane niczym origami, co powoduje, że wnętrze plecaka można konfigurować na ogromną mnogość sposobów – od dużych przestrzeni pionowych lub poziomych po pojedyncze małe przegródki. Do tego dostęp zapewnia klapa od góry a także całkowicie otwierane boki. Dzięki temu jestem w stanie skonfigurować ten plecak tak, że wejdzie mi do niego zarówno cały sprzęt foto, ale i również tak, żeby zabrać ze sobą trochę ubrań, kosmetyki i aparat z jednym obiektywem. Oczywiście w oddzielnej komorze na plecach mieści się MacBook Pro 15″ MacBook Pro 16″ oraz iPad 11″ (jednocześnie).
Plecak poza mega funkcjonalnością, jest do tego bardzo wygodny. Specjalne mocowanie „ramion” zapewnia ich bardzo dobre dopasowanie – do tego sprytnie schowane paski biodrowe i piersiowe pomagają, gdy plecak trzeba nieść dłużej. Możliwość bardzo prostej „dynamicznej” regulacji długości ramiom zapewnia szybki dostęp do wnętrza plecaka – jeżeli musimy go przewiesić sobie z pleców na klatkę piersiową i potem szybko z powrotem wciągnąć na plecy. Plecak posiada również patent umożliwiający zamocowanie go na rączce walizki – co można docenić przy długotrwałym podróżowaniu choćby po terminalu lotniskowym (co zdarza mi się nagminnie).
Czy jest jakaś łyżka dziegciu – oczywiście, że jest. Trzeba pamiętać, że górna komora (której rozmiar determinuje tylko to jak umieścimy pierwszą przegródkę w dolnej komorze) zostaje odsłonięta jeżeli otworzymy boczną kieszeń. Na wakacjach raz byłem przekonany, że przez to zgubiłem paszport, który, jak sądziłem, wypadł mi właśnie przez ten otwór. Na szczęście potem okazało się, że po prostu zostawiłem go w recepcji hotelu. Na razie innych wad plecaka nie znalazłem.
Warto dodać, że do plecaka dokupiłem sobie sprytne narzędzie Peak Design Capture, który to klips sprawdził się fantastycznie – szczególnie w Alpach. Pisałem już, że noszenie A7R3 non-stop w ręce może być męczące – rozwiązanie to zapewnia szybki dostęp do aparatu i wolne ręce w wypadku bardziej wymagającej wspinaczki.
Oczywiście wiem, że cena plecaka jest pokaźna – jednakże, jeżeli miałbym komuś polecać uniwersalny, ładny i mega funkcjonalny plecak dla fotografa amatora to Everyday Backpack jest moim zdaniem wart każdej wydanej na niego złotówki…
Jedna odpowiedź do “Peak Design na wakacjach”