Minęło mniej więcej 4 miesiące od dnia, w którym podjąłem decyzję o zmianie systemu fotograficznego na Sony E – a dokładniej na bezlusterkowca A6000. Jako, że to już sporo czasu, a dziś w „rodzinie” pojawił się ostatni obiektyw, który uczynił system kompletnym (przynajmniej w obecnym założeniu) – posiliłem się o krótkie podsumowanie.
Dla przypomnienia – potrzebowałem nowego systemu, który stanie się (w komplecie) towarzyszem podróży większych i mniejszych. Potrzebowałem kompromisu zapewniającego z jednej strony jakość porównywalną do tego co można uzyskać z lustrzanki a z drugiej przenośność umożliwiającą mieć to wszystko ze sobą – bez konieczności leczenia pleców po każdej wyprawie. Jak pisałem już wcześniej, wszystkie te założenia spełniały systemy bezlusterkowe – w moim wypadku padło na Sony Alpha (APS-C). Teraz po 4 miesiącach życia z nowym systemem, z zupełnie czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dokonałem absolutnie doskonałego wyboru – nie spodziewałem się, że to co otrzymam w zasadzie spełni wszystkie postawione na początku założenia. W skrócie system obecnie składa się z: Sony A6000 – tutaj nie ma co się rozpisywać, maleństwo (bo tak go nazywam) jest maszynką perfekcyjną – a jeżeli chodzi o współczynnik funkcjonalności do rozmiarów to jest on bliski nieskończoności.
Podstawowym obiektywem i jednocześnie „wołem roboczym” jest Sony Zeiss 16-70 f/4.0 OSS – właśnie dlatego, że to obiektyw podstawowy zdecydowałem się na nieco wyższą półkę markowaną przez Zeiss’a. Zakres ogniskowych w zasadzie wystarcza do większości tematów spotykanych na spacerze czy jakiejś nieco dłuższej wędrówce. Na szerszym końcu znajduje się Sony E 10-18 f/4.0 OSS – klasyczny szerokokątny zoom, który oczywiście jest wyposażeniem koniecznym przy szerszych krajobrazach, architekturze itp. I właśnie teraz w rodzinie, do kompletu, pojawił się długi zoom Sony E 55-210 f/4.5-6.3 OSS – którego oczywiście używać będę do tego, do czego używa się dłuższych ogniskowych – detale architektury, portrety oraz większość zdjęć kolejowych – tutaj zdecydowanie potrzeba więcej niż 70 na długim końcu. Wszystko to do kupy noszę w doskonałym plecaczku, który z wymienionym kompletem sprzętu, kilkoma szpargałami i bateriami waży – 2,1 kg! To wszystko powoduje, że w zasadzie mogę go mieć zawsze przy sobie, przed każdym większym spacerem czy mniejszą wyprawą nie muszę zastanawiać się który sprzęt wziąć, w jakiej konfiguracji i ile to wszystko będzie ważyć. A jeżeli wybieram się na konkretne zdjęcia, gdzie mogę wziąć tylko body oraz jeden obiektyw to w zasadzie na plecach można nieść coś w okolicach kilograma… Miód!
Oczywiście historia na tym się nie kończy – w porfolio Sony znajduje się sporo bardzo porządnych i jasnych stałek – jeżeli tylko pojawi się dla nich zastosowanie (już bardzo konkretne) zapewne i one pojawią się gdzieś na horyzoncie przemyśleń.
Podsumowując – czasami odważna decyzja (a w moim wypadku była to bardzo odważna decyzja i podejmowałem ją z przysłowiowymi drżącymi rękoma) owocuje na prawdę świetnymi zmianami, a jednocześnie daje możliwość uświadomienia sobie jak bardzo zabrnęło się w ślepą uliczkę z poprzednim systemem (żeby uprzedzić pytania – 5DIII pozostał tylko ze 100-400mkII jako zestaw czysto spotterski – i tak pewnie jeszcze długo pozostanie). Czasami też warto zainteresować się czymś, czym wydawało by się na pierwszy rzut oka, że interesować się nie jest warto.
Jedna odpowiedź do “Rodzina w komplecie”
Możliwość komentowania została wyłączona.