16-go lipca Sony dość niespodziewanie ogłosiło nowy model z rodziny A7R – tym razem oznaczony cyfrą IV. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się następcy 3-ki tak szybko – o czym nawet ostatnio pisałem. No ale stało się, ogłosili.
Tak się złożyło, że kilka dni temu A7RIV zagościł w mojej stajni, dlatego też tradycyjnie już chciałem podzielić się pierwszymi obserwacjami – szczególnie w porównaniu z A7RIII.
Body – to zmiany, o których wiedziałem, ale nie spodziewałem się, że będą miały dla mnie jakieś większe znaczenie. A jednak – powiększony grip robi fantastyczną robotę – szczególnie używając tak ciężkiego szkła jak 100-400 dopiero teraz aparat na prawdę dobrze leży w dłoni i nie męczy. Choć zawsze byłem przeciwnikiem „rozdmuchiwania” bezlusterkowców ten ruch uważam, za bardzo słuszny. Kolejna sprawa, to niby nie nie znacząca, zmiana mechaniki guzików – a jednak daje dużo – rzeczywiście teraz wciskanie wszystkich przycisków na body daje poczucie 100% pewności, że przycisk się wcisnęło (nie da się ukryć, że dość cieżko opisać charakter tej zmiany…) Z pozostałych zmian – klawisz blokady pokrętła korekty ekspozycji oraz zmieniony kształt tylnego pokrętła – choć miłe to dla mnie nie mają większego znaczenia. Również na nowo został zaprojektowany „joystick” – inny, ponoć lepszy – dla mnie taki sam. Drzwiczki od kart SD (R IV wspiera już karty UHS-II w obu slotach) odsuwają się – pomysł zaczerpnięty z body Canona – moim zdaniem bardzo dobry.
Matryca – kosmiczne 61Mpix robi swoje. I już – nie uważam, żebym w najbliższym czasie potrzebował takiej ilości – ale rzeczywiście popatrzenie na oryginał takiego zdjęcia robi efekt „wow”. Co ciekawe – wszystkie moje 3 szkła, a więc 24-105 f/4 G, 100-400 f/4.5-5.6 GM oraz 85 f/1.8 dają radę z taką rozdzielczością matrycy. Wedle pomiarów z P2P (wcale się nie chwaląc trochę się do tych pomiarów przyłożyłem) nowa matryca ma DR prawie że identyczny z A7RIII – co przy wzroście rozdzielczości z 42 do 61MPix jest wynikiem bardzo dobrym. Co ciekawe – crop 1,6x czyli APS-C daje 24Mpix – czyli dokładnie to co mamy w obecnych modelach APS-C.
Wielu obserwatorów na czele z Jimmim Kassonem oraz Bill’em Claff’em uważa, że matryca w A7RIV to ta sama matryca co w Fuji GFX100 oraz PhaseOne IQ4 150MP tylko przycięta do formatu FF. W stosunku do A7RIII zmienił się próg zmiany dual-gain i obecnie znajduje się na wartości ISO 320. Tak więc A7RIV ma dwie natywne czułości ISO: 100 i 320. Oczywiście w zakresie 320-max matryca jest w zasadzie isoless, a co ciekawe w zakresie 100-250 zysk z podniesienia ISO vs wyciągnięcia cyfrowego jest ujemny.
AF – tutaj jest „wow” przez bardzo, bardzo wielkie „W”. R IV dostał znany z A9 oraz A6100/6400/6600 „Real Time Tracking” połączony z Eye-AF i Animal Eye-AF. Jestem absolutnie, ale to absolutnie zachwycony tym systemem. Jakość „śledzenia” obiektu jest na prawdę fantastyczna. Racją jest to co pisze wielu recenzentów tego systemu – w zasadzie nie trzeba już używać żadnego innego trybu. Po prostu punktem AF (tak! w końcu można ustawić jego kolor!) pokazujemy co chcemy sfotografować i AF przyklei się do tego obiektu zupełnie niezależnie od tego co potem będziemy wyczyniać z kadrem (zakładają oczywiście, że obiekt w tym kadrze zostanie – a nawet jak na chwilę zniknie, to AF jest w stanie go ponownie odnaleźć). Jeżeli obiektem jest człowiek to dynamicznie włączy się tryb Eye-AF lub Face-AF. Fantastyczna sprawa – szczególnie w moich dwóch gałęziach hobby – spottingu i pociągach. Po prostu pokazuję samolot lub lokomotywę a potem kadruję sobie jak mi się podoba a AF trzyma się obiektu. Nie da się tego absolutnie porównać do „trackingu” dostępnego w poprzednich generacjach puszek Sony. AF fazowy składający się z 567 punktów jak na puszkę 4-generacji przystało działa do przesłony f/11 – co umożliwia użycie choćby konwertera 2x ze szkłem 100-400.
EVF – pojawił się tutaj topowy OLEDowy EVF znany z A9 – posiada ponad 5Mpix i robi bardzo dobre wrażenie. Może nawet nie rozdzielczością co jakością odwzorowania koloru. W dalszym ciągu włączenie oświeżania 100/120Hz powoduje spadek rozdzielczości.
Sprawy pozostałe – oczywiście R IV dostała menu takie same jak w A9 oraz najnowszych A6x00 – to znaczy pojawiły się obrazki pomagające ustalenie funkcji przycisków ale ogólny układ został ten sam – w dalszym ciągu, daleki od ideału. Jeżeli chodzi o operacje Touch to nie zmieniło się nic – dalej działa dobrze, w dalszym ciągu pewnie mniej płynnie niż w Canonie (przyczepiłem się tego Canona – bo tam rzeczywiście działa to pięknie). Trochę zmieniły się klapki do przeróżnych złącz – zapewne dlatego, ze puszka została jeszcze mocniej uszczelniona. Dodano WiFi 5GHz oraz funkcję transferu FTP w tle (znaną z A9) – której jednak nie da się uruchomić w Polsce, bo Sony z jakiegoś powodu postanowiło udostępnić apkę na telefon tylko w niektórych krajach.
A jeszcze jedna sprawa – migawka ma świetny dźwięk – zupełnie inny niż w R III, znacznie cichszy i łagodniejszy.
Video – dla mnie to dalej terra incognita. Może kiedyś to się zmieni. Z tego co wiem w tym zakresie R IV nie wnosi wiele nowego – poza tym, że w trybie Super35 obraz 4K jest resamplowany z 6K a nie 5K jak w R III.
Co mnie boli? – pomimo faktu, że RAW z tej puszki ma 120MB Sony w dalszym ciągu nie wprowadziło bezstratnej kompresji. Tak więc albo mamy do wyboru albo brak jakiejkolwiek kompresji albo kompresję stratną.
Druga rzecz – to już kamyczek nie do ogródka Sony a do Adobe – LR z takimi plikami znowu zachowuje się jak żółw 🙁
Tyle na razie – zapewne więcej przemyśleń pojawi się po nieco dłuższym czasie.
Jedna odpowiedź do “A7 R czwarty”